Przy tej całej nagonce na mięsko zaproponuję dzisiaj pasztecik! Chyba przekornie bo ciągle atakują nas różnymi rewelacjami na temat diet, co można, czego nie można...Mam zasadę że we wszystkim musimy zachować równowagę i umiar, i nie tylko o jedzenie tu chodzi. Odrobina tego, odrobina tamtego, ale do rzeczy. Pasztet zrobiłam w theromixie i gdyby nie to cudo to pewnie w życiu bym się za to nie zabrała. Nie będę pisała że smaczny, że znika błyskawicznie jeszcze ciepły ale polecam wykonywanie pasztetów domowych bo po prostu wiecie co zawiera. Mamy pewność że nie znajdziemy tam tajemniczego składnika który z pasztetem nie ma nic wspólnego...wyobraźnia działa więc nie napiszę wprost. Przygotowanie jest niestety pracochłonne ale uwierzcie warto! Smakuje rewelacyjnie z domową żurawiną!
Przepis pochodzi z książki Radość Gotowania lub odsyłam Was tutaj
Smacznego Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz