No i stało się! Upiekłam! Od początku miałam mieszane uczucia co do tego tortu...oj naczytałam się o szkodliwości tych barwników, oj naczytałam. Świat należy do odważnych więc zakupiłam trzy podstawowe barwniki i do dzieła!
Pracochłonne to ,, dzieło" ale cóż...pieczenie podobno działa kojąco na skołatane nerwy?
Robimy ciasto bazowe i barwimy....
Zakupiłam specjalne foremki jednorazowe żeby swobodnie wyciągać poszczególne warstwy a poza tym nie mam tyle form żeby wszystkie razem upiec. Te foremki to bardzo wygodna sprawa...koszt nieduży/ kupiłam na allegro hurtem 30szt./
Ciasto? no cóż...wygląda imponująco ale córcia skusiła się tylko na jeden kawałek więc fajerwerków nie było. Synuś wręcz przeciwnie, zajadał ze smakiem kolejne. Osobiście uważam że smak był nijaki...słodkie ciasto biszkoptowe. Brakowało aromatów, kwasowości i wyrazu. Następnym razem każdą z warstw przełożę dżemem lub kremem o bardziej wyrazistym smaku. To tyle na temat tego cudaka.Przepis znajdziecie na Moich Wypiekach więc tam was odsyłam.
P.S. Wczoraj piekłam cynamonowe ślimaczki. Po ostatniej podróży do Szwecji po prostu zakochałam się w tych ciasteczkach.Tam w troszkę innej formie ale smak zdecydowanie podobny. Ogarnia mnie przerażenie jak pomyślę ile ich już zjadłam...br...czy moja waga to wytrzyma? Ogarnęła mnie cynamonowa euforia więc przepisów z tą aromatyczną przyprawą na pewno będzie dużo więcej.
Smacznego Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz