Robiąc calzone miałam obawy natury technicznej...czy ciasto rzeczywiście wyjdzie takie jak to pieczone w profesjonalnym piecu.Temperatury są tam znacznie wyższe niż w naszych tradycyjnych piecykach ale po raz kolejny udało się. Musiało się udać bo przepis pochodzi ze stronki " Moje wypieki " i zainteresowanych odsyłam właśnie tam.
To porcja dla Pietro...obowiązkowo sos chili, oliwki, ostra papryka i inne cuda o których strach wspomnieć...
Każda z calzone z inną niespodzianką w środku więc zapamiętanie która do kogo należy było nie lada wyzwaniem...
Blacha wielokrotnie obracana i przemieszczana z miejsca na miejsce więc moja jest chyba..??
To chyba moja!
Smacznego Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz